Kos zwyczajny, kos (Turdus merula) – gatunek średniej wielkości ptaka częściowo wędrownego z rodziny drozdów (źródło: Wikipedia, czytaj więcej)
Kosy chętnie żerują na działce, szczególnie po skoszeniu trawy. W zeszłym roku zbudowały gniazdo na drewnie do kominka, jednak nie wysiedziały jaj - były zbyt płochliwe. (czytaj)
W tym roku jednak udało nam się zaobserwować aż trzy lęgi, tzn. obecność gniazda, fakt karmienia piskląt i na koniec puste gniazdo.
Jedno było w jałowcu bardzo blisko domu, drugie na drewnie (ale rym razem kos nie porzucił jaj), trzecie w świerku na drugim końcu działki. W trzecim przypadku byliśmy świadkami opuszczenia gniazda przez pisklę. Cały dzień wędrowało po trawie w stronę lasu i popiskiwało. Mała mięciutka kuleczka, taka słodka i nieporadna. Obserwowaliśmy to wszystko z ganku nie zbliżając się. Matka cały czas miała je na oku, czasem podeszła do młodego podkarmiając je, ale widać było jej ogromną ostrożność. Na koniec, pod wieczór, pisklę gdzieś się skryło i już go więcej nie widzieliśmy.
Nie podchodziliśmy do gniazd, nie robiliśmy zdjęć, nie zaglądaliśmy do piskląt i mamy nadzieję, że w kolejnych latach kosy znów obdarzą nas zaufaniem.
Kosy chętnie żerują na działce, szczególnie po skoszeniu trawy. W zeszłym roku zbudowały gniazdo na drewnie do kominka, jednak nie wysiedziały jaj - były zbyt płochliwe. (czytaj)
W tym roku jednak udało nam się zaobserwować aż trzy lęgi, tzn. obecność gniazda, fakt karmienia piskląt i na koniec puste gniazdo.
Jedno było w jałowcu bardzo blisko domu, drugie na drewnie (ale rym razem kos nie porzucił jaj), trzecie w świerku na drugim końcu działki. W trzecim przypadku byliśmy świadkami opuszczenia gniazda przez pisklę. Cały dzień wędrowało po trawie w stronę lasu i popiskiwało. Mała mięciutka kuleczka, taka słodka i nieporadna. Obserwowaliśmy to wszystko z ganku nie zbliżając się. Matka cały czas miała je na oku, czasem podeszła do młodego podkarmiając je, ale widać było jej ogromną ostrożność. Na koniec, pod wieczór, pisklę gdzieś się skryło i już go więcej nie widzieliśmy.
Nie podchodziliśmy do gniazd, nie robiliśmy zdjęć, nie zaglądaliśmy do piskląt i mamy nadzieję, że w kolejnych latach kosy znów obdarzą nas zaufaniem.